Kliknij klawisz TAB i wybierz opcję klikając ENTER. Jeżeli przejdziesz całe menu WCAG, to okno schowa się i pojawi się ponownie treść strony.

Świat się wiecznie zaczyna. Anatologia Juliana Przybosia

Świat się wiecznie zaczyna. Anatologia Juliana Przybosia

1.

W 2020 roku minęło pół wieku od śmierci Juliana Przybosia, poety, który jak nikt, zderzył nas z prawdą, że ostatecznym przeznaczeniem wierszopisa pozostaje milczenie bądź zawsze skazana na porażkę próba artykułowania całości zjawiającej się każdorazowo po praz pierwszy, domagającej się ostatecznie niekończącej się uwagi słów znających tylko początek. Wiersz okazuje się w tym świetle niezgoda na siebie takiego, jakim jestem, a poezja jawi się jako otwarcie na człowieka, którym się staję. W lakonicznych rytmach codzienności świat zjawia się i znika. Pomiędzy tymi procesami stoi poeta, od wybuchu do wybuchu, grzebiąc w prochu; w zaalarmowanych zmysłach. Niech będzie Wiosna 1961:

 

ja chcę tylko jeszcze
raz 
nieskończenie
usłyszeć i ujrzeć1 .

 

2.

Poezja autora Miejsca na ziemi (od tego tomu fraza Przybosia staje się koniecznością zatrzymywania życia na stronie) jest fenomenalnie językowo skoligacona: rodziny słów i wersów wydaja się pokrewne, choć pochodzą z różnych parafii. Pojedyncze słowa przypisane są do konkretnych miejsc, mają swoje metryki i akty urodzenia, pomimo to wydane są na pastwę nieustających migracji. Styl Przybosia jest jak rzeka zasilana wieloma strugami, dopływami, rzeczułkami, na której powierzchni odbijają się błyski zdarzeń; w jej pływie pracują wiry i bełta się odmęt. Dostrzegamy ciemne pasmo, wciągające nurty. Forma wiersza to gęstość mowy skupiającej energię – za każdym razem inaczej. Każdy wiersz przekracza poprzedni, bo poeta nie korzysta nigdy z gotowych konwencji, ale w kółko zabiega o wielość myśli, w pierworództwie wizji. Stoimy na wybrzeżu nieprzerwanie rzeźbionym przez fale. Wolność rozumiejąc jako konieczność tworzenia, palącą potrzebę kreacji oraz potrzebę drugiego człowieka: „Gdybym był skazany tylko na jedno jedyne słowo, pierwsze i ostatnie, które bym wybrał i wypowiedział? – Ty” 2. Bo „każde Ty mocniejsze ode mnie”3. Zawsze Fragment:

 

…Wszedłem w las – pomniejszony nagle przez chłodny gąszcz i głuchy 
mrok,
a wyszedł – wyższy o wierzchołki, szerszy o rozśpiewaną polanę!
Biło w górę od południowego żaru. 
Usłyszał powietrze:
– Nie przeszkadzaj ptakom… 

 

3.

Przyboś wirtuozersko zdaje nam sprawę, że od Słowackiego zaczyna się nowoczesna akceleracja znaczeń, przyspieszenie słów dobiegających do desygnatów w krótkich spięciach, na długich dystansach. To od Słowackiego leci zimorodek, „turkusowa strzała znad strumienia”4 , składający jaja w glebie wierszy autora Na znak. Ruch jest u Przybosia zasadą istnienia, a świadomość, że permanentnie brakuje słów, które by nadążyły za stawaniem, jest stale obecna. Pisanie wierszy jest wprawianiem w ruch – to kontynuacja prac fizycznych zorientowanych na ducha. Sam poeta wyjaśni, o ruch czego te zabiegi: „Tego, co jest, ale nie jest stale, co istnieje od rozbłysku do rozbłysku, od zjawienia się do zniknięcia i co trzeba podtrzymać, dźwignąć, utrwalić i rozświetlić, kiedy gaśnie i niknie”5 . Czyli: poezja jako ćwiczenie w uważności, maksymalne skupienie na treści, kondensowanie wzroku na krzepnących detalach, umiejętność wytrącania osadu z naciągających esencjami chwil. Z podróży:

 

Ofiaruję ci, ojcze, ojcowiznę wyżętą:
snopek życia i ostu.
Matko, kłoniąc się pytam:
– Zdrowaś?
– Łąkiś pełna? 6  

 

4.

Poezja zaczyna się wtedy, zdaniem Przybosia, kiedy piszący, uświadamia sobie niewystarczalność języka na opowiedzenie tego, czego doświadcza. Niewyrażalność jest zatem ostatecznym przeznaczeniem poety, dlatego jego życie jest trudne i paradoksalne. Stawką pisania jest to, aby wszystko doznawać zawsze po raz pierwszy, czyli w taki sposób, który jeszcze nie jest wpisany w ustalone znaczenia, nazwy, etykiety. Poeta wyznaje: „Co do mnie – ja zaczynam ciągle od nowa. Prawie każdy mój wiersz układam tak, jakbym jeszcze ani jednego wiersza nie napisał i na niczym nie mógł się oprzeć. Dlatego mi tak trudno. Ciągle pisze swój p i e r w s z y nigdy nie skończony wiersz”7 . Skąd Przyboś brał siłę i determinację, aby stale zaczynać od nowa? Ze zdumienia i zachwytu pielęgnowanych w sobie niczym dziecko, które nie straciło nic z żywości wchodzenia w świat i język. Wiersz Noc powrotna, pochodzący z tomu Próba całości, kończy się wersami: „Nic się jeszcze nie stało, nic się nie spełniło: / Świat nie jest, świat się wiecznie zaczyna”8 . A w Jaskółce znajdujemy wersy, które spokojnie mogłyby się znaleźć w książce wszystkowiersze Krystyny Miłobędzkiej z roku 2000: „Chwilko, / ptasio przelotnie gwizdnij!”9 . Tych koincydencji i podobieństw jest więcej: pulsujące w nich widoki, obrazy od zera, krajobrazy wykrojone słowem z niczego. Inklinacja do rozchylania świata szczelinami. Szukanie nowego, w znajomych sposobach bycia. Napis

 

Miara – pomiędzy słońcem
a dnem kielicha kwiatu.
 
Przez śmiech przez łzy patrzyłem na świat
niezborny na początku, za bliski na końcu. 
 

5.

Przyboś, podobnie jak Miłobędzka, asystował temu, co samo jest, żeby… bardziej być, wciąż bliżej. Marzeniem obojga byłoby istnienie w świecie, w którym słowa nie przyzwyczaiły się jeszcze do swoich znaczeń, a sens zjawia się zawsze tam, gdzie dochodzi do momentalnego i nagłego s p o t k a n i a  z inną, cudzą obecnością, wspólnie dzieloną przez życie. Przyboś stara się za wszelką cenę nie budować granicy między sobą a światem. Stale skraca dystans. Wciąga nas do współbiegu. Niestrudzenie próbuje zdejmować wzrokiem miarę z rzeczy. W jednym zdaniu pragnie streścić i ścieśnić całe widzenie. To jego poetycka dewiza. Za Peiperem (na bok odstawiając toczone między nimi spory) mógłby powtórzyć Jeszcze to: „Zdanie, którego muszę bronić, buduje mnie”10 . A w wierszu Drzeworyt, czytamy: „Hokusai jedną kreską chciał wyrazić świat”11 . Przyboś chciał wypowiedzieć najwięcej w najmniej, co nie znaczy, że w niewielu słowach. Zadaniem poezji jest wyrwać z letargu wyobraźnię. Zacząć się dokładnie tam, gdzie kończy się znane. Pozwolić przestrzeni patrzeć przez siebie. Przeczytajmy strofę Nokturnu trzeciego:

 
Ach, objąć – i ogarnąć 
od dna
po szczyt
to rozbłyskujące, rozbłyskujące najświetniej,
znikające 
nicestwo – 
i zamiast krzyku
westchnąć,
niech się spełni! 12
 
 6.

Chodzi więc o zaczynanie wciąż od nowa z każdym spojrzeniem powołującym świat, w jego rodzeniu się i umieraniu, w jego stawaniu. O witalność nieuchwytnej namacalności. „Tak jak ludowy pieśniarz czy świątkarz, który bez wyuczonych wzorów, bez «kultury literackiej» czy plastycznej stara się wytłoczyć w słowie czy w glinie możliwie najwierniejszy odcisk rzeczy, doświadczonej świeżymi zmysłami i wzruszoną wyobraźnią”13 . Bo z siły ruchu – zapisał inny wielki poeta 29 września 1848 roku – „cała kolumna ducha działa”14 . Pokój temu ruchowi! „Słyszę tylko / poświst jaskółki w powrotnym odlocie: / że i świat nie-i-jest, / że i ja żyję / ponadliczbowym uderzeniem serca… / …twojego, kiedy za mnie nieulękłe bije / w dwójnasób mocniej i prędzej”15 . I jeszcze:  Skrzypek, ruch jego ręki:

 
 
I mijała przedwieczorna panna,
czerniąc brwi, przystanęła na deszczu,
otwiera,
dźwięk i…
(A on struny wibrujące głuszył
w obcym mieście, śpiewającym basie,
śmignął smyczkiem, złowił pierścień...)
…z torebki wypadło jej czarne lusterko kałuży.
Podniósł je, by się przyjrzeć własnemu smutkowi.
 
Ale między ruchem ręki
a
między czasem
zapadł wieczór, 
pusty futerał. 
 
                                                                                                                                                                                                                                              Bartosz Suwiński
 

1 J. Przyboś, Utwory poetyckie. Zbiór, Warszawa 1971, s. 339.

2 J. Przyboś, Zapiski bez daty, Warszawa 1970, s. 83.

3 K. Miłobędzka, zbierane, gubione (1960-2010), Wrocław 2010, s. 344. 

4 M. Pióro, Plamka mazurka. Jak ptaki odmieniły moje życie, Warszawa 2019, s. 379.

5 J. Przyboś, Od autora, [w:] tegoż, Utwory poetyckie. Zbiór… dz. cyt., Warszawa 1971, s. 7.

6 Tamże, s. 90.

7 J. Przyboś, Sens poetycki, t. 2, wydanie drugie powiększone, Kraków 1967, s. 202.

8 J. Przyboś, Utwory poetyckie. Zbiór… dz. cyt., s. 321.

9 Tamże, s. 19. 

10 T. Peiper, O wszystkim i jeszcze o czymś. Artykuły, eseje, wywiady (1918-1939), przedm., komentarz, bibliografia S. Jaworski, Kraków 1974, s. 390.

11 J. Przyboś, Utwory poetyckie…, s. 18.

12 Tamże, s. 293.

13 J. Przyboś, O pieśń ludową w Polsce ludowej, [w:] Jabłoneczka. Antologia polskiej pieśni ludowej, ułożył J. Przyboś, wydanie drugie przejrzane, Warszawa 1957, s. 12.

14 J. Słowacki, Dziennik niektórych dni mego życia. Antologia zapisów diariuszowych, pomysł i oprac. M. Troszyński, Warszawa 2019, s. 230.

15 J. Przyboś, Kwiat nieznany, Warszawa 1968, s. 52.

 

Obraz:

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

[

 

 

 

 

 

 
 
 

Nasi partnerzy

Wszelkie prawa zastrzeżone - POK © 2024 Polityka prywatności RODO Deklaracja dostępności Mapa strony

Webdesing: Logo WebInspiracje

Przeszukaj naszą stronę:

Schowaj wyszukiwarkę

Schowaj menu
Ten link otwiera nową kartę

Link zostanie otwarty w nowym oknie! Wyrażasz na to zgodę?


Otwórz ten link
Schowaj i wróć do strony

Galeria zdjęć:

    Cenimy Twoją prywatność. Zobacz jak dbamy o Twoje dane i poznaj nasze zasady dotyczące przetwarzania informacji.