Kliknij klawisz TAB i wybierz opcję klikając ENTER. Jeżeli przejdziesz całe menu WCAG, to okno schowa się i pojawi się ponownie treść strony.

Wierszem zbawić ludzkość. Poezja Anny Świrszczyńskiej - Bartosz Małczyński

Wierszem zbawić ludzkość. Poezja Anny Świrszczyńskiej - Bartosz Małczyński

Bartosz Małczyński - Wierszem zbawić ludzkość. Poezja Anny Świrszczyńskiej



1.

Bartosz Małczyński to historyk literatury i eseista bardzo skrupulatny i drobiazgowy. Operuje retorycznym światłocieniem. Czyta w sposób niespieszny, wyczerpując wszystkie poziomy sensów, linijka po linijce, detalizując wiersze jak aptekarz odmierzający ingrediencję do kolejnych farmaceutyków. Długie godziny, późno w noc nasłuchuje poezji, dostrajając się do jej polifonicznych tonów, dodekafonicznych dezercji znaczeń. Kiedy wiersz mu coś mówi, nie myśli, co sam zaraz powie. Słucha. Pozwala nieść się przesłaniom i wybrzmiewać. Mógłby za Józefem Wybickim do Kajetana Węgierskiego, powtórzyć: „wiersz poważam wiele”1. Dlatego pozwala mu wejść w skórę, nie ponagla, nie pospiesza. W szkicu Muzyka i poezja, Maciej Cisło notował: „Większość słów szumi w nas jak wiatr i snuje się niczym wełna, z której upleciona jest poetycka tkanina wokółziemska. Mówienie jest o b j a w o w e, jest przede wszystkim naszym muzycznym w y g l ą d e m”2. Pisanie zaś to nasza g r a. Na marginesie poezji Jerzego Lieberta Małczyński dekadę temu notował: „Muzyka zawiesza istnienie świata, albo raczej zawiesza istnienie wobec świata. Melodie pełnią funkcję konsolacyjną, zamieniają żale w odczucie piękna, trzymają przy życiu”3. Posłuchajmy zatem wierszy – tego co i jak mówią.

2.

W swojej nowej książce, poświęconej poezji Anny Świrszczyńskiej (która za swoich antenatów uznawała Leśmiana i Rilkego), główny temat, raz po raz kontrapunktuje perseweracjami i repetycjami, jakby jego książka, była historycznoliteracką fugą, opalizująca światłem pisma, wokół kilku wątków. A te w czytelniku rezonują, obramowane mocnym konturem. Bo autor «Bocznych odnóg, ciemnych jam», zgodziłby się z pewnością ze Stefanem Napierskim, który w 1928 roku, wyznawał: „Poeta zamknięty jest w świetlistym wielościanie; jest w samym centrum płomiennej latarni. Ten, kto stoi w ciemności stającego się świata – raz-po-raz ogląda odmienną jego, przesuwającą się twarz. I tylko on jeden – z zewnątrz – wie, że ruchome sygnały, języki ognia liżące wzburzone morze, jedno mają serce”4. Jego puls staje się dla autora Zestrojenia krytycznoliterackim stenogramem. Pisząc we wcześniejszej książce o Karpowiczowskiej antropologii, zanotował przecież: „człowiek to istota, która skazana jest na błądzenie poprzez noc ku światłu i której nazwa powinna mieć jasny sens, jeśli chce się jej w ogóle używać w odniesieniu do kogokolwiek”5. Zatem czyste tony ciemnych poruszeń. Człowiek wpisany w trwogę, maskujący myślami lęk. W myśl zasady, że „Grzech otwiera Szatanowi wrota piekielne i ukazujące panoramę «mrocznego, nieogarnionego oceanu bez granic». Właściwie już wtedy rozszczelniają się dla ludzi bramy Edenu, za którymi zaczyna się rozlegać ta sama bezkresna ciemność”6.

3.

We wstępie, pisze: „Pomiędzy biegunami afirmacji i monstrualizacji życia rozciąga się wyraźna linia nakreślona na mapie poetyckiej XX wieku przez autorkę Czarnych słów”. Znamienna bowiem dla jej poetyckiej dykcji jest „korelacja uczucia strachu i grymasu uśmiechu”. Małczyński pokazuje poetkę – która pracę magisterską o motywach biblijnych w poezji Jana Kasprowicza obroniła w 1932 roku – nie mogącą przejść obojętnie wobec ludzkiej krzywdy. Debiutuje w 1930 roku na łamach „Płomyka” wierszami Śnieg oraz Szopka. W Dziale Wydawniczym Związku Nauczycielstwa Polskiego, gdzie podejmuję jedną z pierwszych prac zawodowych, poznaje Józefa Czechowicza. Jej pierwszy tom, Wiersze i proza, ukazuje się w 1936 roku, a pochlebnie wypowiada się o nim Władysław Sebyła. Ślubu z Janem Adamskim (który zostawi ją potem dla Haliny Poświatowskiej) udziela jej Karol Wojtyła. Tyle fakty. Małczyński przedstawia Świrszczyńską jako poetkę empatii, stałego wychodzenia ku drugiemu człowiekowi, która wierzyła (podobnie jak Maria Konopnicka) w społeczną funkcję wiersza, jego umiejętność krzepienia wrażliwości i budzenia sumień. Poezja była dla niej aktywnością stawiającą znak równości pomiędzy ludźmi. Autorka Wiatru chciała, aby wiersz mówił głosami zwyczajnych ludzi, którzy odnajdą w nim swoje troski i zmartwienia, nadzieję i radości. Jej poezja rozpisana była na namiętność i gwałtowność wstrząsającą ciałem i elementarną potrzebę pielęgnowania życia wewnętrznego, opartego na doskonaleniu się w etycznych naukach. Autor Rozwiązywania tekstów, pisze o dzieciństwie poetki, dorastającej w zasadzie w malarskiej pracowni ojca: „Świat kultury oddzielał więc rzeczywistość codzienną od stale powracającego odczucia grozy, otaczał egzystencję rodzinną być może iluzorycznym, lecz w swej iluzoryczności skutecznym woalem bezpieczeństwa, kurtyną ochronną w teatrze życia i śmierci”. Dalej Małczyński zaznacza, że trwoga pełni w tej poezji funkcję unifikującą, zaś sama poetka, całą swoją twórczością, oponuje wobec elementarnej zasady przemocy, której bezwzględność rządzi światem istot żyjących. W wierszu W schronie czekając na bombę, czytamy:

Wszystkich otwiera trwoga,
łączy trwoga,
oczyszcza trwoga.

4.

Ciekawe wydają się paralele między Świrszczyńską, a Różewiczem (znali się i cenili wzajemnie), sygnalizowane przez Małczyńskiego, który piszę i tak: „Świrszczyńska z uporem wierzyła, że wierszem można «zbawić ludzkość», a nawet cały świat. Żyła w idealistycznym przekonaniu, iż poezja powinna stanowić domenę przydatności i pomocy”. Hołdowała myśli, że poezja jest wyrazem indywidualnego dramatu, pokłosiem którego jest cierpienie, będące nieoszacowanym źródłem mądrości. A poeta „Powinien być jak pokój, co składa się z samych okien otwartych szeroko na świat”7. Powinien być niczym pudło rezonansowe, przepuszczające przez siebie spazmy i jęki, umęczonego świata ludzi, ponawiających codzienne utarczki z rutyną. Przeczytajmy Moje cierpienie:

Moje cierpienie
jest dla mnie pożyteczne.

Daje mi prawo pisać
o cierpieniu innych.

Moje cierpienie to ołówek,
którym piszę.

5.

Świrszczyńska to poetka, która nie wstydzi się natchnienia, a wiele jej fraz dyktuje anioł gorączki, diabeł maligny. Pragnąca mówić najprościej jak się da, aby jej słowa potrafiły dowartościować i opowiedzieć innym o wzruszeniu i zachwycie, o naiwności i pasji. Poezja ludzkiej biedy, sercem zwrócona ku ofiarom przemocy. Rozedrgana jak ciało w konwulsjach. Pieśni niepowetowanych krzywd, bólu, którego sens pozostaje zakryty, nie do końca dostępny, rzadko kiedy zrozumiały. Wersy autorki Budowałam barykadę odbiera się organicznie. Rezonują wstrętem wobec oprawców. Kanalizują stres bycia człowiekiem – jej liryczne nerwy zerwane są jak z łańcucha psy. W poetyckim świecie Świrszczyńskiej człowiek często redukuje się do czynności podtrzymujących życie. Nieprzerwanie balansuje na cienkiej jak cerata granicy, między otuchą, a rozpaczą. Małczyński: „W jej ujęciu to nie myślenie stanowi źródło i dowód istnienia, lecz samotność oraz nicość w obliczu bezmiaru wyznaczają punkt wyjścia dla wszelkich możliwości wypełniania się człowieczeństwa”. Wzbiera Wiatr:

Ogniu, pal się we mnie.
Krzyku, krzycz we mnie.
Ciszo, milcz we mnie.
Wietrze z czterech rogów świata,
wiej przeze mnie.

Rzeko płyń, chciałoby się dopowiedzieć. Płyńcie słowa, okalajcie naszą bezbronność. Zetknięcie z ziemią odbija się w tym, co piszę, przekonywała Świrszczyńska. Pierwsze zarysy brzmień i treści powstają w transie. Każdy wiersz jednorazowo stwarza sam siebie, swoją poetykę i swojego czytelnika. Poezja jest bowiem jak rzeka. „Wody rzecznie nie zadomawiają się. Wygnane z macierzystego źródła, wiją się po dnie koryta, podlegając jego reżimowi, a w ostateczności uchodzą zeń bezpowrotnie”8.

[Bartosz Suwiński]

1 J. Wybicki, Poezje wybrane, wyboru dokonał i oprac. A. K. Guzek, Warszawa 1982, s. 22.
2 M. Cisło, Muzyka i poezja, „Poezja” 1980, nr 3, s. 9.
3 B. Małczyński, «Boczne odnogi, ciemne jamy…» Studia i szkice literackie, Opole 2011, s. 36.
4 S. Napierski, Wybór pism krytycznych, oprac. J. Zięba, Kraków 2009, s. 89.
5 B. Małczyński, Rozwiązywanie tekstów. Poetyckie polimorfie Tymoteusza Karpowicza, Kraków 2010, s. 235.
6 B. Małczyński, Oczyść swą duszę ze śmierci… Aksjologiczny wymiar twórczości grupy Creation of Death, [w:] Artyści i sceny metalowej (kontr)kultury, red. J. Kosek, Kraków 2020, s. 63.
7 A. Świrszczyńska, Wstęp, [w:] tejże, Poezje wybrane, Warszawa 1973, s. 16.
8 B. Małczyński, Zestrojenia. Szkice o literaturze, muzyce i dobroci, Kraków 2017, s. 116.

Obraz:

Nasi partnerzy

Wszelkie prawa zastrzeżone - POK © 2024 Polityka prywatności RODO Deklaracja dostępności Mapa strony

Webdesing: Logo WebInspiracje

Przeszukaj naszą stronę:

Schowaj wyszukiwarkę

Schowaj menu
Ten link otwiera nową kartę

Link zostanie otwarty w nowym oknie! Wyrażasz na to zgodę?


Otwórz ten link
Schowaj i wróć do strony

Galeria zdjęć:

    Cenimy Twoją prywatność. Zobacz jak dbamy o Twoje dane i poznaj nasze zasady dotyczące przetwarzania informacji.