Nabrzeże non (tłum. W. Ossoliński) - František Všetička
1.
Człowiek bywa największym wrogiem samego siebie. Bywa, że nikt bardziej nas nie deprymuje, niż my sami, i nikt bardziej nie dopieka nam do żywego, niż własne ja. Jeżeli szukasz odpowiedzi, dobrze rozejrzyj się po sobie. I po świecie. Ale zacznij od własnego kąta w głowie i w przestrzeni. Czytaj Marka Aureliusza. Człowiek wydany jest na pastwę miałkich podniet, i nie przed wszystkimi się wzbrania. Kluczy po targach próżności, zachodzi do szynku i toczy się dalej. Všetička widzi człowieka w jego słabościach i duchowych rezerwuarach. Bierze na warsztat tematy uniwersalne, mierzy się z konsekwencjami wielu niewiadomych. Nie traci przy tym pogody ducha. Poetycka dojrzałość podpowiada mu cierpliwość wobec konieczności, akceptację niewzruszoności. Po wszystkim i tak zostają dwa ruchy: przypływy i odpływy imion. Póki co, trzeba podejmować trud istnienia. Codziennie ćwiczyć wyrywanie się z impasu, gonienie w czorty, usypiającego świadomość letargu. Poeta opowiada się za myśleniem jako nieustannie podejmowanym trudem godzenia się na kolejne wersje siebie: „Myślenie to wciąż z najtwardszych walka”. Las skrywa nie tylko milczenie i nie tylko niesie się nim odgłos kroków. Krzyż nie stoi samą troską. Uważne spojrzenie to wszak ciągła adoracja rzeczywistości, próba podejmowania wielu poetyk jej wcieleń. „Powidoki, blik, żal i pragnienie”. Krajobraz jako oparcie i jako wytchnienie. Zarys wierchów, w trzech pierwszych wersach:
2.
Nabrzeże non to książka będąca pochwałą życia uczciwego i skromnego. Doceniającego powab i uroki ludzkich proporcji i miar, niestroniąca od lampki wina, gotowa ponieść rozczarowania w sztubackim porywie. Zaangażowana w emocje. Łasa tańca i pieśni. Bohater tych wersów, za Wergiliuszem, mógłby zawołać: „Śpiewajmy, póki można, mniej nas droga znuży, / By idąc śpiewać – ulżęć ciężaru podróży”1 . Ważna jest magia chwil, mgnienia, zamierania, prawdy, coraz bardziej niewzruszone wraz z upływającym czasem. Nicość nie ma w nas braci, ani sromota nie dosiada się do naszych kamratów. Człowiek rodzi się na umieranie, a umiera na trwanie. „Kosmos obrazy – czytamy w wierszu Styczeń – jednoczy mantrą”. Mamy w tomie cały cykl poświęcony porom roku – cyklicznym powrotom, kołu stawania się, gdzie nachodzi na siebie czas magiczny i sakralny. Człowiek odchodzi w sen, rzeczy zapadają w pamięć. Zaraz znowu przyjdzie lato i Czerwiec:
Bartosz Suwiński
1Wergiliusz, Bukoliki, tłum. K. Koźmian, z rękopisu wydał, wstępem i przypisami opatrz. J. Wójcicki, Warszawa 1998, s. 101.