Wiersze wybrane - Halina Poświatowska
Wiersze Poświatowskiej uczą nas, aby doceniać wagę każdej chwili, otwierać się na to, co przychodzi z zewnątrz, nie szukać usprawiedliwień dla własnych ambicji, realizować siebie i być jak stale płynąca lawa – nie zastygać w żadnej gotowej formie. Opowiadają o pasji życia, której nie złamała nawet choroba. Choroba będąca wyrwą w potoku codziennego czasu. Diametralnie zmieniająca optykę i punkt widzenia. Przynosząca cierpienie i naznaczająca chorego stygmatem smutku. Kluczowym atrybutem naszego istnienia jest wtedy poczucie niepewności, świadomość nieustępliwego zagrożenia upadkiem na dno troski: o siebie, jutro, potem. I niemożność pogodzenia się z lękiem, że nie znajdzie się jakiejś sankcji wyrywającej nasze życie z kontekstów absurdu. Egzystencjalizm Poświatowskiej może wynikać, ze zrozumienia i wyciągnięcia ostatecznych konsekwencji z myśli, że istnieją ujęcia rzeczywistości, których nie sposób wyeksplikować, bądź zakorzenić w jakimś niosącym pocieszenie, kontekście. Ta poezja pokazuje rzeczywistość jako przypadkową i tajemniczą, taką której blask w końcu zostaje cieniem.
odkąd ptaki odfrunęły z moich słów
i gwiazdy zgasły
nie wiem jak nazwać
strach i śmierć i miłość
przyglądam się dłoniom
bezradne
oplatają jedna drugą
i moje usta milczą
bezimienne
wyrasta nade mną niebo
i coraz bliższa
bez imienia
ziemia rozkwita
Wiersz Poświatowskiej bardzo często jest kanalizacją tęsknoty, przy której traci się rezon, odchodzi od zmysłów. Poezja pojawia się tam, gdzie zawodzi praktyczne i pragmatyczne myślenie. Można pisać bezmyślnie i pospiesznie, ale i wolno, ważąc każde słowo, licząc sylabę, zestawiając akcent. Czyli poezja powstaje w wyniku braku, jest kompensacją, może być konsolacją. Poezja jest mową najbardziej ludzką, ponieważ to w niej człowiek maksymalnie skrócił dystans do świata, myśli, uczuć, innego. Dobra poezja jest intymną koniecznością, wejściem w zapis, gdyż wszystkie inne sposoby skanalizowania tego, co przychodzi, zawiodły. To nie jest towarzyska zabawa dla pensjonariuszek ścigających się na efektowne metafory, a prawda czyjegoś losu, który pozwala mi bardziej zrozumieć swój.
trzeba nam dużo prostych słów
jak
chleb
miłość
dobroć
aby ślepi w ciemności
nie zgubili
właściwej drogi
trzeba nam dużo ciszy ciszy
i w powietrzu i w myśli
abyśmy usłyszeli głos
cichy nieśmiały głos
gołębi
mrówek
ludzi
serc
i ich bolesny krzyk
pośród krzywd
pośród tego wszystkiego
co nie jest
ani miłością
ani dobrocią
ani chlebem
Poświatowska w wielu lirykach usiłuje przeniknąć tajemnicę istnienia, i pyta czy życie to jedynie pasmo klęsk, otoczone nicością, wydane umieraniu, i skazane na samotność. Dobitnie zdaje sobie sprawę, że poczucie kresu jest przyrodzonym stanem człowieka. Zadaje pytania: czy człowiek się oszukuje, ulegając działaniu własnych zmysłów? Czy rzeczywistość odpowiada naszym o niej wyobrażeniom? Czy wiara w godność człowieka znajduje wciąż wielu wyznawców? Czy jesteśmy dobrze przystosowani do orientowania się w naturze świata? Czy życie dostatecznie wyposażyło nas w umiejętność rozumienia siebie nawzajem? Czy da się zaspokoić głód uczuć, nie raniąc przy tym innych? Czy człowiek sprawuje nad sobą samokontrolę, czy działa pod wpływem niekontrolowanych impulsów i popędów? Czy świat może nadal żyć w sztuce, choćby usypany z popiołów? Zostawiam siebie i Państwa, z pytaniami! Z wersami:
żyje się tylko chwilę
a czas –
jest przezroczystą perłą
wypełnioną oddechem
Bartosz Suwiński